Weszła na Zooma i spojrzała prosto w kamerę. Bez makijażu. Z włosami w nieładzie.
– „Nie wiem już, kim jestem.”
Nie potrzebowałam więcej. Czasem najwięcej mówi się między słowami. Między „już nie” a „jeszcze nie”. Między tym, co się wypaliło, a tym, co jeszcze nie ma imienia. To była sesja o końcach. Nie dramatycznych. Tych cichych.
O wypowiedzeniu lojalności wobec pomysłów, które kiedyś były Twoje. Wobec planów, które były dobre – tylko już nieaktualne. Wobec tożsamości, którą zbudowałaś z sukcesu, ale która dziś już tylko ciąży.
– „Ja wiem, że to się jeszcze opłaca. Ale już mnie nie karmi.”
I to jest ten moment, który rozpoznaję u wielu kobiet. Moment, gdy nie chodzi o rewolucję. Chodzi o zmianę tonu. Z „muszę” na „chcę”. Z „trzeba” na „czuję”. Z „jeszcze dam radę” na „już nie chcę”.
Nie miała jeszcze nowego kierunku. Ale miała odwagę nie udawać. I od tego zaczęłyśmy. Bo wiedzieć, czego się nie chce, to pierwszy krok w stronę siebie.
To punkt, z którego nie zawracasz.